Falbanek cd..

          Jak już w poprzednim poście zaznaczyłam, miałam zabrać się za dokończenie mojego sukienkowego "tworku". Igieł połamałam na niej tyle, ile chyba miałam w zestawie maszynowym od nowości, tak wiec będę musiała wybrać się jakoś w najbliższym czasie na zakupy i uzupełnić igłowy zapas na zaś, tym bardziej że nastawiam się co raz bardziej na wiosnę i bardzo bardzo nawołuję ją myślami, co by już wreszcie zawitała i została na kilka pięknych i słonecznych wiosennych miesięcy, a pomysłów na sukienki cała masa!!
Farbowanie też uskuteczniłam czas jakiś temu i czekałam aż do dnia dzisiejszego, kiedy to złapałam aparat i uwieczniłam "tworka" na manekinie.
Tak więc oto i on(a/o) -jak kto woli:

 i jeszcze kilka..

...i tak to właśnie wygląda po kilku zabiegach! :-D

          Tasiemkę mam w planie wymienić i dziurki przy klamerce pod szyją zamontować, ale to wkrótce..
W ramach informacji - do farbowania użyłam 2ch barwników, brązowego i bordowego. W trakcie procesu czułam się jak 100 % wiedźma przy kociołku, mieszająca jego jakże ciekawą zawartość (nawet mój Mąż stwierdził, że całość wygląda jak zupka z człowieka, tylko że człowiek już się rozgotował, a jedyne co po nim zostało, to zaledwie ubranko..) :-]
          Osobiście myślę że dzięki tej właśnie czarownicowej oprawie nie będzie to moje ostatnie farbowanie, tym bardziej że z efektu końcowego farbowania sukieneczki jestem nawet zadowolona!
Na koniec dorzucam jeszcze własną aranżację (jeżeli można to tak w ogóle ująć) ubranka:

Ja wracam do czytania materiałów do artykułu i przeciwdziałania uczuleniowej wysypce na mordce, a podglądającym życzę miłego wieczorku :-*

Komentarze

Prześlij komentarz